Fundacja im. Bartka Kruczkowskiego

Menu

Pomóż fundacji!

Wpłacając darowiznę na konto Fundacji im. Bartka Kruczkowskiego możliwe jest jej odliczenie od podstawy opodatkowania jako darowiznę na cele statutowe.

21 lutego 2018

Bartek Kruczkowski żyje w sześciu osobach

Bartek Kruczkowski żyje w sześciu osobach. Fundacja jego imienia zachęca do dawstwa organów i tkanek

Jolanta Kruczkowska od pięciu lat promuje dawstwo organów prowadząc Fundację Organiści, organizując rajdy rowerowe po Polsce, zachęcając do wypełniania oświadczeń woli. - Jeśli śmierć ma mieć jakiś sens, to właśnie przez uratowanie zdrowia czy życia innym osobom - mówi Kruczkowska. Dzięki organom jej tragicznie zmarłego osiem lat temu syna Bratka sześć osób dostało życie i zdrowie.

Jolanta Kruczkowska założycielka Fundacji Organiści: Mój syn żyje w sześciu osobach
Jolanta Kruczkowska założycielka Fundacji Organiści: Mój syn żyje w sześciu osobach 
Fot. Dominik Paszliński/www.gdansk.pl

Alicja Katarzyńska: Dokąd w tym roku pojadą uczestnicy rajdu rowerowego organizowanego po raz piąty przez Fundację Organiści?

Jolanta Kruczkowska: Mamy w tym roku rzeczywiście mały jubileusz, Fundacja Organiści działa już pięć lat. Trasa jest wyznaczona, pojedziemy z Wrocławia do Szczecina. Rajdy rowerowe to jedna z głównych akcji prowadzonych przez Fundację, co roku organizujemy Rajd dla transplantacji - Podziel się sobą! Jedziemy na rowerach przez Polskę, zatrzymujemy się po drodze w miastach i miasteczkach, żeby mówić o transplantacji, o świadomym dawstwie narządów i tkanek. Jadą osoby z całej Polski: pan po przeszczepie serca, z Londynu przyjeżdżają koledzy mojego zmarłego syna. Rozdajemy ulotki, gadżety, opaski i oświadczenia woli, zachęcając do rozmów na ten temat z najbliższymi. Robimy to, aby ludzie chociaż na chwilę zatrzymali się i zastanowili nad tym bardzo trudnym tematem, szczególnie gdy dotyczy dzieci. Warto rozmawiać z rodziną wcześniej, jak dojdzie do tragedii nie mamy głowy, żeby zastanawiać się, czego syn czy córka by sobie życzyli. Moja rodzina wie, że po mojej śmierci wszystko może oddać do przeszczepu. Jeśli z każdego rajdu nawet jedna osoba wypełni oświadczenie woli, to jest bardzo dobrze.

Dlaczego mówicie o transplantacji, dawstwie organów podczas rajdu rowerowego, skąd taki pomysł?  

- Mój syn Bartek był zapalonym rowerzystą, pomysł rajdu - tak jak i stworzenia fundacji po jego śmierci - narodził się spontanicznie. Na początku ustaliliśmy trasę, nie mieliśmy jako Fundacja pieniędzy, nie wiedzieliśmy, czy ktoś do nas dołączy, zechce ponosić koszty. Kiedy okazało się, jak wielu jest chętnych, byłam zdumiona. Ten nasz pierwszy rajd rowerowy z Warszawy do Gdańska to w ogóle była seria szczęśliwych przypadków: pan z wypożyczalni samochodów dał nam zniżkę, wszystkie noclegi mieliśmy za darmo: w domach kultury, szkołach, schroniskach, za darmo dostaliśmy też koszulki. Kiedy skończyło nam się paliwo, właściciel stacji zatankował nam bak na własny koszt. Dziś zdobyliśmy zaufanie sponsorów, którzy nas wspierają podczas rajdów.  

Rowerzyści z Fundacji Organiści podczas święta Góry Kalwarii zaproszeni przez burmistrza na scenę, aby opowiedzili o Fundacji

Rowerzyści z Fundacji Organiści podczas święta Góry Kalwarii zaproszeni przez burmistrza na scenę, aby opowiedzili o Fundacji
Fot. Fundacja Organiści

Pomysł stworzenia fundacji promującej świadome dawstwo powstał po tragicznej  śmierci pani syna Bartka Kruczkowskiego.

- Po jego śmierci zdecydowałam się oddać jego organy do przeszczepu. Trafiły do sześciu osób. Po śmierci syna chodziłam na terapię, była tam też pani pracująca w służbie zdrowia, więc wydawać by się mogło osoba świadoma. Zapytała mnie któregoś razu, jak mogłam zdecydować się odłączyć moje dziecko od aparatury. Ludzie mylą śpiączkę ze śmiercią mózgu, już wtedy zaczęłam myśleć o tym, że trzeba tłumaczyć, wyjaśniać fałszywe pojęcia. Bo to nie był jedyny przypadek. Docierały do mnie zarzuty, że uśmierciłam swoje dziecko, że dałam je pokroić. Napisał do mnie pan, że oddając organy Bartka wyprodukowałam sześciu rencistów, których służba zdrowia będzie miała na głowie. To było trudne do zniesienia, ale też motywowało do stworzenia takiej właśnie fundacji.

I nie mam wątpliwości co do sensu naszego działania, bo właściwie nie ma takiego miejsca, w którym nie można by mówić o dawstwie, transplantacji. Ludzie o tym nie wiedzą i to tacy, którzy wydawałoby się, z tymi tematami sie stykają. Studentka uniwersytetu, z którą rozmawiałam o dawstwie, powiedziała że nie miała pojęcia o czymś takim jak oświadczenie woli.

Pani syn Bartek nie żyje, ale sześć osób do których trafiły jego organy, zawdzięcza mu życie i zdrowie. 

- Życia mu nikt nie wróci, a uratował sześć osób. Jeśli można nadać sens takiej śmierci, która nie ma sensu, to właśnie taką decyzją. Przedłużamy życie bliskiej osoby, a biorcy żyją dzięki organom. Od mego syna lekarze różnych specjalności pobrali dwie nerki, wątrobę, trzustkę i zastawkę płucną. Wątroba uratowała życie dwóm osobom. Jej część otrzymał 2,5-letni chłopiec, drugi fragment trafił do 56-letniego mężczyzny. Nerki Bartka przeszczepiono 30-latkowi i 25-letniej kobiecie. Zastawka płucna i trzustka uratowała życie dwóm młodym mężczyznom.

W  naszym kraju nie ma zwyczaju informowania o biorcach, zawsze to odbywa się anonimowo. Wypadek syna zdarzył się w Londynie, z angielskiego odpowiednika Poltransplantu dostałam list z informacją, do kogo trafiły organy syna. Przez rok nie byłam w stanie otworzyć tej koperty. Dziś co roku dostaję kilkuzdaniową informację, na temat tych osób, jak się czują, jak żyją dzięki organowi. Ten 2,5 letni wtedy chłopczyk dziś biega, skacze i dobrze mu się wiedzie. Innym też, nie muszą być dializowani, brać insuliny.

Mój syn za życia dzielił się wszystkim, koledzy mówili, że jest za dobry na te czasy. Dziś żyje w sześciu osobach.

Jeden z przystanków podczas ubiegłorocznego rajdu rowerowego po Polsce

Jeden z przystanków podczas ubiegłorocznego rajdu rowerowego po Polsce
Fot. Fundacja Organiści

Bartek Kruczkowski zmarł w Londynie po tragicznym wypadku w listpadzie 2010 roku. Mężczyzna ze znajomymi wszedł na dach budynku, aby z wysokości podziwiać panoramę miasta. Konstrukcja nie wytrzymała ciężaru i zawalił się dach. Bartek spadł z wysokości 10 metrów uderzając się w głowę. Lekarze stwierdzili śmierć mózgu. Żadnemu z jego znajomych nic się nie stało. Bartek miał wtedy 26 lat.

W 2013 roku Jolanta Kruczkowska wraz z przyjaciółmi syna założyła Fundację im. Bartka Kruczkowskiego. Nazwę dla fundacji - Organiści - wymyśliła dziewczyna Bartka Weronika. Ze strony Fundacji Organiści można pobrać oświadczenie woli, poczytac na temat transplantacji i dawstwa organów, poznać historię osób po przeszczepach.

Źródło: http://www.gdansk.pl/wiadomosci/Po-mojej-smierci-wszystko-do-przeszczepu,a,101926

Używamy plików cookies Ta witryna korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Prywatności i plików Cookies .
Korzystanie z niniejszej witryny internetowej bez zmiany ustawień jest równoznaczne ze zgodą użytkownika na stosowanie plików Cookies. Zrozumiałem i akceptuję.
35 0.04960298538208